Plum Village, EIAB, Facebook

logo-eiab

logo-circle-pv-hills

Thich Nhat Hanh   Facebook 2014-11-15 07-37-50

Drugie wrota wyzwolenia to bezoznakowość. „Oznaka” to pozór. Wielu z nas daje się zwieść pozorom. Kiedy waszej ulubionej chmury nie ma już na niebie, jesteście smutni. A propos, warto pamiętać, że nasze ciało składa się w 70 procentach z chmur. Chmury są w nas, a nie tylko na niebie. Codziennie też pijemy chmury! Kiedy chmury nie widać już na niebie, wydaje wam się, że jej nie ma, i myślicie, że teraz ta chmura należy już do sfery niebytu. Że wczoraj należała do sfery bytu, dziś – do niebytu. To błędne postrzeganie.

Wydaje się wam, że wasza chmura umarła, ale, jak już mówiliśmy, nie jest możliwe, żeby chmura umarła. Żeby z czegoś stała się absolutnie niczym. Chmura nie może stać się niczym. Chmura może stać się deszczem, śniegiem, lodem. Więc jeśli ugrzęźliście w pozorach, nie jesteście w stanie dostrzec chmury w tym, co jest jej kontynuacją. Trzeba, żebyście zobaczyli swoją chmurę w deszczu: „Hej hej, chmuro! Widzę cię w twojej nowej postaci – w postaci deszczu!” Wtedy jesteście wolni [niezależni] od oznak, I kiedy pijecie herbatę, widzicie w niej swoją chmurę: „Cześć, chmurko! Teraz widzę cię w postaci herbaty!” Jesteście wolni od pozorów – na tym polega bezoznakowość.

Osoby, z którą byliście, już tu nie ma, i przeżywacie żal z powodu jej utraty. Rozpaczacie, gdyż osoby, którą kochacie, już nie ma, i uważacie, że przeszła do sfery niebytu. Nie ma jej, umarła. Ale to nieprawda. Nie jest możliwe, żeby chmura umarła. Nie jest możliwe, żebyście wy umarli. Albo wasza kochana osoba. Jeśli macie oczy bezoznakowości, możecie zobaczyć ukochaną osobę w jej nowej postaci. Potraficie zobaczyć w deszczu chmurę. A deszcz woła do was: „Kochanie, kochanie, tu jestem! Nie widzisz?” Jeśli nie widzicie chmury w deszczu, to dlatego, że utknęliście w pozorach. Brakuje wam oczu bezoznakowości.

A więc, gdy widzicie bryłę lodu, możecie zobaczyć swoją chmurę. Gdy widzicie padający śnieg, widzicie swoją chmurę. Nic nie może umrzeć. I dlatego, dzięki oczom bezoznakowości, dzięki koncentracji na bezoznakowości, jesteście wolni od pojęć bycia i niebycia, narodzin i śmierci, i już nie cierpicie, nawet na myśl o własnej śmierci, ponieważ nie możecie umrzeć. Musimy się nauczyć rozstawać się ze swoimi wyobrażeniami, włącznie z pojęciami bytu i niebytu, narodzin i śmierci. Wydaje nam się, że teraz jest życie, a śmierć będzie później, za dwadzieścia, trzydzieści czy pięćdziesiąt lat. Ale fakty są inne. Śmierć następuje właśnie teraz i właśnie tutaj. W tej właśnie chwili wiele komórek w naszym ciele umiera. Umierają całymi tysiącami. Śmierć wydarza się tu i teraz, a wy o tym nie wiecie, wydaje się wam, że śmierć będzie kiedyś tam, o wiele później. A śmierć jest niezbędna dla narodzin. Komórki muszą umierać, aby inne komórki mogły się urodzić. Całe tysiące komórek rodzą się w tym właśnie momencie, a narodziny i śmierć lubią być razem, jak prawica i lewica. Jeśli myślicie, że dziś są tylko narodziny a śmierć będzie za sto lat, to się mylicie. Narodziny i śmierć wydarzają się w tym samym czasie.

W tym właśnie momencie umiera wiele tysięcy komórek, a my jesteśmy tak zajęci, że nie mamy czasu zorganizować im pogrzebu. A wiele nowych komórek się rodzi, a my nie mamy czasu świętować ich urodzin. Tak więc, gdzie są narodziny, jest i śmierć. Śmierć nie jest czymś destruktywnym; śmierć sprawia, że narodziny są możliwe. To tak jak strona lewa i prawa: bez lewicy nie może istnieć prawica. Musimy nauczyć się tak właśnie patrzeć na rzeczywistość. Narodziny czegoś zawsze są śmiercią czegoś; śmierć czegoś to zawsze narodziny czegoś. Śmierć chmury jest narodzinami deszczu. Jeśli chmura nie umrze, jak może deszcz się narodzić?

W rzeczywistości nie ma ani narodzin, ani śmierci. Są dwa poziomy prawdy: na poziomie prawdy konwencjonalnej, widzimy, że istnieją narodziny i śmierć. Chmura umiera, aby narodził się deszcz, a deszcz musi umrzeć, aby urodziła się herbata. Ale to nie jest umieranie – to przemiana. Zawsze ma się kontynuację. I dlatego musimy się wyćwiczyć w patrzeniu oczami bezoznakowości, a będziemy wolni od wszelkiej udręki, lęku i rozpaczy.

Naukowcy odkryli, że natura materii i energii jest również naturą nierodzenia się i nieumierania. Jeśli jeszcze poszukujecie początku istnienia kosmosu, jeśli nadal wierzycie w Wielki Wybuch jako początek wszechświata, nadal tkwicie w wyobrażeniu narodzin i śmierci. Jeśli wierzycie w Wielki Wybuch na początku, to musicie też wierzyć w Wielki Kolaps na końcu. I jeśli naukowcy wciąż stawiają sobie pytanie o narodziny i śmierć kosmosu, to tym samym negują pierwsze prawo termodynamiki. Nie ma narodzin, nie ma śmierci, jest tylko kontynuacja. Patrząc głęboko w ten sposób, dotykamy natury nierodzenia się i nieumierania, i pozbywamy się pojęć narodzin i śmierci, przychodzenia i odchodzenia – i jesteśmy wolni. Nie ma już żadnego lęku, żadnej złości, żadnej rozpaczy. Oto drugie wrota wyzwolenia. To nie filozofia, to praktyka.

Uważność i koncentracja przynoszą wgląd. A kiedy uzyskujecie wgląd pustki i bezoznakowości, jesteście wolni. Ostatnie z zaproponowanych przez Buddę ćwiczeń uważnego oddychania polega na odpuszczaniu. Odpuszczaniu pojęć, w tym pojęcia narodzin i śmierci, bytu i niebytu, przychodzenia i odchodzenia. Gdy przybywacie do ośrodka praktyki, uczycie się różnych praktyk, które mogą przynieść ulgę w waszym lęku, złości i nieszczęściu. Jednak największą ulgę możecie uzyskać dopiero wtedy, gdy dotkniecie własnej natury nierodzenia się i nieumierania, wolności od bytu i niebytu. Jeśli nie znajdujemy czasu na medytację, na kontemplację, na praktykę koncentracji na pustce i bezoznakowości, to nie możemy dotknąć własnej prawdziwej natury nierodzenia się i nieumierania.

Wyobraźmy sobie falę, która pojawia się na powierzchni morza. I może ta fala tkwi w wyobrażeniach początku, końca, narodzin i śmierci, wznoszenia się, opadania, bycia i niebycia – i może bardzo cierpieć z powodu tych pojęć. Ale jeśli ta fala wróci do siebie i dotknie swojej prawdziwej istoty, którą jest woda, wówczas gubi wszelkie pojęcia: miło jest się rozpoczynać, miło jest się kończyć; miło jest się wznosić, miło jest opadać. Może żyć życiem fali, ale może też żyć życiem wody. A z chwilą, gdy dotknie swojej prawdziwej natury (tj. wody), opuszcza ją wszelki strach: strach przed początkiem, strach przed końcem; strach przed wznoszeniem się, strach przed opadaniem; strach przed byciem albo niebytem.

Fala nie musi wyruszać na poszukiwanie wody; ona wodą jest, właśnie tu i właśnie teraz. Tak też jest z nami. Nie musimy wyruszać na poszukiwanie nirwany. Nie musimy wyruszać na poszukiwanie naszej natury nierodzenia się i nieumierania. My jesteśmy w niej ugruntowani. Naszą prawdziwą naturą jest nierodzenie się i nieumieranie. Ten rodzaj przebudzenia, uświadomienia, pomoże nam uwolnić się od wszelkiego strachu i myślenia dyskryminującego, a wtedy możliwa stanie się prawdziwa radość życia.

Thich Nhat Hanh, Mowa Dharmy z 16.08.2013